Kiedy włosy mają kryzys egzystencjalny…
Każdy z nas miał taki dzień, kiedy włosy postanowiły żyć własnym życiem. Suche jak piasek Sahary, łamliwe niczym domki z kart i matowe – zero blasku, zero polotu. I wtedy, jak rycerz na białym koniu, pojawia się on – olejek do włosów Isana. Produkt, który podbił niejedno serce (i skalp) w polskich łazienkach. Czy naprawdę działa, czy to tylko tani chwyt marketingowy? Siadamy z lupą i badamy temat dokładnie. Powiedzieć, że przetestowaliśmy, to nic nie powiedzieć – my dosłownie zanurzyliśmy się w tym olejku!
Czego można się spodziewać po olejku Isana?
Kiedy czytasz na opakowaniu „rekonstrukcja”, „regeneracja” i „nawilżenie”, zaczynasz sobie wyobrażać, że twoje włosy po użyciu będą błyszczały jak jedwab w pałacu sułtana. Isana obiecuje wiele – i, co ciekawe, naprawdę sporo dostarcza. Olejek do włosów Isana jest dostępny w różnych wersjach, ale najczęściej na półkach znajdziesz ten z olejem arganowym, makadamia lub awokado. To nie są przypadkowe składniki – każdy z nich ma tajemne moce przywracania życia zmartwionym końcówkom.
Produkt ma lekką konsystencję, która nie obciąża włosów, a przyjemny zapach sprawia, że masz ochotę go używać nawet jako perfum. No dobrze, może nie aż tak, ale jest blisko. Wystarczy jedna do trzech pompek (w zależności od długości włosów), żeby ujarzmić fryzurę z porannego horroru.
Olejek testuje się na ludziach, nie na jednorożcach
Wersja redakcyjna testów była bardzo profesjonalna. Uzbrojeni w grzebienie, suszarki i aparaty fotograficzne przystąpiliśmy do działania. Po tygodniu stosowania olejku rano (na wilgotne włosy) i wieczorem (jako kurację regenerującą na końcówki), nasz panel testerski był jednogłośny: jest efekt!
Włosy zyskały sprężystość, były miękkie w dotyku, a końcówki wyglądały na zdrowsze. Panie z naturalnie kręconymi włosami zauważyły, że loki są bardziej zdyscyplinowane, a panowie stwierdzili, że można nim też ujarzmić brodę (tak, ewolucja tego produktu w naszej redakcji poszła nieco dalej niż przewidział producent).
Isana kontra konkurencja: kto wygra wyścig nawilżenia?
Rynek olejków do włosów jest tak przesycony, że można dostać bólu głowy zanim się coś wybierze. Od luksusowych marek jak Moroccanoil, przez profesjonalne produkty fryzjerskie, aż po budżetowe drogerie – opcji jest mnóstwo. Isana wygrywa przede wszystkim stosunkiem jakości do ceny. To produkt dostępny w Rossmannie za naprawdę przystępne pieniądze – mówimy tu często o mniej niż 15 zł za flakon!
W porównaniu z droższymi odpowiednikami, olejek do włosów Isana nie musi się wstydzić. Wiadomo, że nie każdy składnik będzie najwyższej klasy, ale doświadczenie naszych testerów pokazuje, że do codziennego użytku nie potrzebujesz eliksiru alchemika z Toskanii. Czasem wystarczy coś prostego, dobrze zrobionego, a przede wszystkim – skutecznego.
Ten skład Cię nie pogryzie
Nie samą konsystencją i zapachem żyje włosomaniaczka. Skład INCI to dla niektórych temat bliski religii, więc też się przyjrzeliśmy. W składzie znajdziesz m.in. olej arganowy, olej makadamia, panthenol i witaminę E. Brzmi nieźle, prawda? Te składniki są znane ze swoich właściwości nawilżających i ochronnych. Co ważne, produkt nie zawiera alkoholu (przynajmniej większość wersji), więc nie przesuszy włosów.
Nie ma tu też żadnych dziwnych parabenów ani silikonów, które mogłyby przeciążyć delikatne kosmyki. Dla wielu to duży plus, choć – bądźmy szczerzy – dla włosów jak siano czasem silikon to wybawienie. Ale to już temat na inną historię…
Podsumowując, olejek do włosów Isana to ekonomiczna, ale bardzo sensowna opcja w codziennej pielęgnacji włosów. Działa szybko, pachnie przyjemnie i naprawdę pomaga ujarzmić niesforną fryzurę. Może nie zastąpi profesjonalnych kuracji i luksusowych zabiegów w salonach piękności, ale jako codzienny kompan w walce o zdrowe włosy sprawdza się idealnie. Czasem naprawdę nie trzeba wydawać fortuny, żeby dobrze wyglądać. Bo jak mówią – szczęśliwy włos, szczęśliwa głowa!
Przeczytaj więcej na:https://feminin.pl/olejek-do-wlosow-isana-dzialanie-sklad-i-sposob-aplikacji/